W czasie gdy legioniści zmagali się ze sobą na całej linii frontu, z lewego skrzydła ruszyła do ataku jazda Pompejusza. Zmasowana szarża dość szybko przełamała opór kawalerzystów Cezara, którzy początkowo wolno, a później coraz szybciej zaczęli cofać się, odsłaniając prawe skrzydło swej armii. Pełni euforii kawalerzyści runęli do przodu, pragnąc zgodnie z rozkazem wyjść na tyły walczącego tu legionu X. W tym momencie dowodzący jazdą T. Labienus powinien był wydać szarżującym szwadronom rozkaz ominięcia kohort i zaatakowania ich z boków i od tyłu. Tak się jednak nie stało, gdyż Rzymianie, lekceważący rolę jazdy na polu bitwy, nie mieli również wartościowych dowódców umiejących prawidłowo i skutecznie dowodzić szarżą kawaleryjską. Rozpędzone szwadrony kontynuowały więc atak, uderzając od czoła na kohorty piechoty używające swoich pila w spośób podobny do tego, w jaki obecna piechota używa bagnetów.